Częstochowa Online - fotografie

Bracia Krzemińscy

Bracia Krzemińscy - częstochowscy pionierzy kina

Tadeusz Piersiak (czestochowa.gazeta.pl)

Na cmentarzu Kule są groby braci Władysława i Antoniego Krzemińskich. Na obu płytach wyryto napisy: "Pionier kinematografii". I słusznie, bo zapisali ważny rozdział w historii filmu polskiego. Ich potomkowie wciąż żyją w naszym mieście.

Władysław urodził się w Radomiu 16 sierpnia 1871 roku. Antoni było od niego o 11 lat młodszy - urodził się w Dąbrówce Nadgórnej koło Radomia 3 kwietnia 1882 roku i poszedł przez życie drogą wyznaczoną przez starszego brata. To on dojrzał w rodzącej się kinematografii szansę na zarabianie pieniędzy.

- Krzemińscy byli zubożałą szlachtą herbu Prus III i już w tamtym czasie - jak to się mówi - dzierżawami chodzili - mówi Stanisław Krzemiński, syn Antoniego, emerytowany częstochowski lekarz. - W okresie szkolnym Antoni zwrócił na siebie uwagę znanej wówczas powieściopisarki Zofii Bukowieckiej, która dostrzegła jego talent literacki. Wzruszyły ją też pewnie losy osieroconego dziecka. Nasza babka zmarła, kiedy ojciec miał dziewięć lat.

Stanisław Krzemiński twierdzi, że ojciec był znakomitym gawędziarzem. Szczególnie w czasie świątecznym (Boże Narodzenie, Wielkanoc) przy rodzinnym stole opowiadał o swoich przygodach. A życie - szczególnie w młodości - miał niezwykle bogate. Z rzadka jednak nawiązywał do końca I wojny światowej i swojego udziału w rozbrajaniu Niemców na ulicach Częstochowy. Za to mówił o tym wyraźnie dyplom za udział w akcjach, wiszący na ścianie czteropokojowego mieszkania w III Alei NMP. Szczególnie dużo czasu na rozmowy z dziećmi Antoni Krzemiński miał po przejściu na emeryturę, kilka lat po wojnie.

- Ojciec miał niewątpliwy talent literacki. Prowadząc kina, dawał mu upust, pisząc dziennik - opowiada Irena Olczyk.

Niestety - jak ustaliła historyk filmu Małgorzata Hendrykowska - zapiski (znajdujące się w Muzeum Kinematografii w Łodzi) kończą się we wrześniu 1907 roku, zanim jeszcze Krzemińscy osiedli w Częstochowie. Stało się to w roku 1909 po dziesięciu latach wędrówek z projektorem braci Lumiere po Rosji - aż po Azję Środkową i Archangielsk.

Częstochowa nie była im jednak nieznana. W roku 1899 Władysław Krzemiński założył w Łodzi przy ul. Piotrkowskiej 17 przedsiębiorstwo Gabinet Iluzji. Wykorzystywali w nim sprowadzony z zagranicy wynalazek braci Lumiere - już cztery lata po opatentowaniu. Zresztą Antoni do francuskiego patentu wprowadził swoje ulepszenia, wykorzystujące tzw. światło Drummonda. Pierwsze kino w Królestwie Polskim pokazywało filmy sprowadzane z Francji. Ponieważ ograniczony repertuar szybko się łodzianom opatrzył, kino pojechało do Radomia, a 21 maja 1900 r. zawitało pierwszy raz do Częstochowy. Bracia zbudowali dla pokazów specjalny drewniany budynek w Al. NMP 65.

- Z przekazów rodzinnych wiadomo, że to kino miało 30 metrów długości i 20 metrów szerokości - informuje Stanisław Krzemiński. - Poza salą projekcyjną była też poczekalnia z kasą i oddzielona kabina projekcyjna. Widownię oświetlała lampa naftowa ze specjalnym reflektorem, który zwiększał siłę światła do 500 kandeli w układzie SI. Lampę tak skonstruowano, że można ją było błyskawicznie zaciemnić lub rozjaśnić.

Filmy wyświetlano od godz. 11 do 23, a zainteresowanie było ogromne. Podobno byli nawet tacy, którzy zaglądali do kina codziennie. Także ruch pielgrzymkowy był tego roku wyjątkowy - 15 sierpnia spaliła się wieża jasnogórska i wierni przyjeżdżali oglądać zniszczenia. Krzemińscy działali w Częstochowie do września, a potem przenieśli się do Włocławka. Po raz drugi kino objazdowe przywiózł do naszego miasta w 1902 roku sam Władysław. Firma Gabinet Iluzji rozrosła się bowiem i bracia równolegle prowadzili interesy w kilku miejscach. Prawdopodobnie w Częstochowie Krzemiński poznał innego kiniarza - Toniego, który opowiedział mu o wielkim rynku dla objazdowego kina w Rosji. Od tego czasu nasi pionierzy zaczęli zapuszczać się w głąb państwa carów. W pamiętniku Antoniego jest mnóstwo anegdot na temat tych wypraw.

Równocześnie wciąż szukali nowinek - sami sprowadzali nowe obrazy z Francji. Firma Pathe nakręciła nawet filmik, w którym Władysław Krzemiński kłaniał się z ekranu publiczności. Był puszczany po seansach jako ówczesny spot reklamowy. W 1905 roku firma wzbogaciła się o specjalnie sprowadzoną z Paryża własną elektrownię na kołach. Wkrótce jednak objazdowe kina zaczęły być wypierane przez stałe sale, w których wyświetlano filmy. Działający w głębi Rosji Krzemińscy sprostali wyzwaniu. W 1906 roku w Ufie utworzyli kino Odeon na 400 miejsc. W 1907 roku pod taką sama nazwą otworzyli salę w Permie. Odeon był nawet w Taszkiencie.

- Po 1905 roku sytuacja w Rosji robiła się coraz bardziej skomplikowana - wspomina Stanisław Krzemiński. - Ojciec opisywał, jak w Połtawie ich hotel otoczyli Kozacy, a do pokoju wtargnął policmajster. Twierdził, że Krzemińscy, skoro przyjechali z Radomia, muszą być rewolucjonistami, bo wszyscy rewolucjoniści są z Radomia, i przeprowadził dwugodzinną rewizję.

Pionierzy kinematografii wracają do Polski. Tu jednak działa już spora konkurencja. Według notatek Antoniego stałe kina w 1906 roku istniały w: Kaliszu, Płocku, Radomiu, Piotrkowie, Lublinie (dwa), Sosnowcu oraz w Dąbrowie Górniczej. W Warszawie, którą Krzemińscy również penetrowali, było aż 16 kin. Bracia decydują się więc na zbudowanie stałego kina w Częstochowie. Nad sklepem Bata, w narożnym budynku w Al. NMP 43, powstała w 1909 roku sala nazwana przez właścicieli oczywiście Odeon. Niestety, wybrane miasto nie do końca przynosiło szczęście Krzemińskim. Po 24 latach Odeon został zlicytowany. Jednak zahartowani w walce o byt bracia nie zrezygnowali z kinematografii. Kiedy niejaki Gogut, ich dotychczasowy konkurent z kina Nowości, zajął salę Odeonu, przejmując też nazwę kina, Krzemińscy wprowadzili się do opuszczonych przez niego pomieszczeń. Swoje nowe przedsięwzięcie w I Alei, na tyłach kamienicy nr 12, ochrzcili Eden. Z pomocą finansową częstochowskich Żydów wyposażyli je w supernowoczesne projektory AEG, a nawet rozsuwaną elektrycznie kurtynę i elektryczny gong. Jak twierdził doświadczony operator i historyk częstochowskiego kina Stanisław Siwczyński, podobna aparatura upowszechniła się dopiero po 1966 roku. Krzykiem mody w Edenie były też składane krzesła pierwszych miejsc. Po wojnie nazwę kina zmieniono na Tęcza. Władysław już tego nie doczekał, zmarł w 1942 roku. Antoni przez kilka powojennych lat prowadził to kino jako kierownik. Po przejściu na emeryturę zmarł w roku 1955. Dziś po Tęczy nie ma śladu, drewniany budyneczek został zburzony, ale żyją wciąż w Częstochowie ludzie, którzy w tym kinie pracowali jeszcze w latach 60.

- Jestem urodzona w latach 20., więc Odeon pamiętam już tylko z jego późniejszego okresu - mówi Irena Olczyk. - Było to bardzo eleganckie kino. Utkwiło mi w pamięci, że bileterki chodziły w przerwach i rozpylały w sali wodę kwiatową. Pamiętam gabinet ojca i stryja - był dość surowy i wcale nie imponował wystawnością. Obaj byli zresztą ludźmi skromnymi. Najbardziej zapamiętałam, jak na pokaz swojego filmu przyjechał Eugeniusz Bodo - był dla swoich nastoletnich fanek bardzo miły.

Jej brat Stanisław Krzemiński uważa jednak, że Bodo był gościem już w Edenie. Kiniarze organizowali też przy okazji seansów dodatkowe programy artystyczne. Bracia Krzemińscy od około 1911 roku pokazywali widzom tzw. Kroniki Odeonu - filmiki realizowane przez nich samych, a przedstawiające wydarzenia w mieście. Fragmentem takiej kroniki jest prawdopodobnie jeden z najstarszych zachowanych polskich filmów dokumentalnych - "Pożar częstochowskiej zapałczarni" z 1913 roku.

- O tym, że ojciec ze stryjem kręcili filmy, wiedziałam, ale oglądałam je chyba tylko w kinie - wspomina córka Irena. - Nie pamiętam, żeby w domu robiono jakieś pokazy dla rodziny, ale to były inne czasy i inne relacje między rodzicami i dziećmi. My ojca widywaliśmy tylko wychodząc do szkoły. Wychodził do kina o godz. 15 i wracał często dopiero przed północą. My też nie byliśmy dziećmi kina. Prowadziliśmy normalne życie, w którym kino było taką samą atrakcją jak dla innych dzieci. Nie było mowy, żebyśmy wysiadywali w gabinecie ojca albo zawracali głowę obsłudze. Chodziliśmy tylko na filmy dozwolone, no może z tą różnicą, że za darmo.

Zobacz również:



Upadłość konsumencka